Podawaliśmy sobie profesjonalnie piłkę chcąc pokazać Włochom kto tu rządzi. Gdy dostałem piłkę czułem się w swoim żywiole biegłem jak najszybciej do bramki tylko szukając gdzieś moich kolegów. Graliśmy tak przez pierwsze minuty aż w końcu.. 14 minuta. Wszyscy jesteśmy na połowie Włochów, podajemy piłkę coraz bardziej zbliżając się do bramki. Wiedziałem że musze zadziałac więc pobiegłem bliżej bramki, zobaczyłem że piłak leci w moją stronę, przejąłem ją i leciałem pod bramkę jak najszybciej. Otoczyli mnie jednak Włosi i nie wiedząc co robić leciałem dalej na wprost. Potem dopiero zauważyłem że znajdowałem sie już przy białej linii, więc ryzykując wybiłem piłkę na środek. Dopiero gdy zobaczyłem falującą siatkę zoorientowałem się że udało się. Po chwili zobaczylem jak w moja stronę biegnie Silva. O boże udało mu się. Rzucił mi się w ramiona a ja objąlem go w pasie.
-Brawo chłopie! - poczochrałem mu włosy.
Ten nie odpowiedzial, za bardzo cieszył. Pobiegł podzielić się radością z kibicami. Popatrzyłem w stronę Włochów. Byli załamani. Już wiedziałem że puchar będzie nasz.
Graliśmy dzielnie dalej. Szło nam coraz to lepiej, nie pozwalalismy Włochom przejąć piłki.
No i nadeszła 41 minuta i kolejna bramka strzelona przez Albe. Wow. Teraz to dopiero dostaliśmy kopa. Przez te 4 minuty podawaliśmy sobie piłki śmiejąc się w duchu z Włochów.
Usłyszeliśmy gwizdek. Nareszcie. Powoli schodziliśmy z boiska klaskając w stronę widowni. Nagle poczułem jak ktoś wskakuje mi na plecy. To był Silva rozbawiony do łez.
-Fabregas mój mistrzu! - klepnął mnie w pośladki. Wygiąłem się w łuk z bólu.
-Ja? To ty strzeliłeś! - klepnąłem go w policzki.
-Ale bez ciebie bym nie strzelił!
-Och zamknij się! - zaśmiałem się i popchnąłem go lekko.
Weszliśmy do szatni śpiewając na głos hymn Hiszpanii. Podszełem do swojej szafki i wyjąłem butelke wody po czym oblałem się nią. Od razu lepiej. Wziąłem łyka i rzuciłem nią w kont szafki. Ująłem moją koszulkę w dłonie i przejechałem po mokrej od wody i potu twarzy.
-Ulala ktoś tu ostatnio ćwiczył! - usłyszałem znajomy głos. To był Pique.
-Musiałem bo przez te twoje ciągłe wypady na piwo wszystko znikło i musiałem tak jakby zacząć od początku - uśmiechnąłem się wkurzony.
-Oj oj. A jak już jesteśmy przy tym temacie-chcesz iść po meczu na piwo? - zaśmiał się wrednie. Ja jedynie uderzyłem go pięścią w brzuch.
Usiadłem na ławce, podparłem się ramionami na nogach i rozejrzałem się po szatni. Nagle zauważyłem Torresa. Siedział lekko smutny i wysłuchiwał innych jak fascynowali się meczem. Szkoda mi go bylo, naprawdę. Jest genialnym piłkarzem a wylądował na ławce rezerwowych. Nie umiem tak na niego patrzeć więc obmyśliłem plan.
Koniec przerwy, czas rozpocząc drugą połowę. Znowu graliśmy cudownie. 75 minuta. Postanowiłem zrealizować mój plan. Podbiegłem do trenera.
-Chciałbym zmianę - udawałem zdyszanego, ponieważ nie byłem jeszcze zbytnio zmęczony.
-Dobrze. Mata! Wchodzisz!
-Nie! Proszę, niech Torres wejdzie!
-No..Dobrze.. - zdziwił się. - Zmiana planów! Torres rusz dupe zaraz wchodzisz!
Zadowolony wróciłem na chwile na boisko. Zobaczyłem jak podniesiona zostala tabliczka z naszymi numerami. Podbiegłem tam, klaskając po drodze do publiczności. Gdy byłem już niedaleko widziałem jaki Torres był szczęśliwy. Cieszyłem się razem z nim. Podszedłem do niego i przytuliłem go.
-Wierzę w ciebie. - powiedziałem przypominając sobie słowa małego Jake'a.
-Dzięki stary. - szepnął mi na ucho i wbiegł na boisko, a ja zadowolony usiadłem obok Maty.
Minęło kilka minut a Fernando już wbił gola. Wiedziałem że mnie nie zawiedzie. Taka sama sytuacja byla z Matą. Wszedł na boisko i minute później wbił gola, powodując zmianę wyniku na 4:0.
Kiedy usłyszeliśmy gwizdek sygnalizujący koniec meczu zerwaliśmy się z miejsc ciesząc się chwilą. Pobiegłem na środek by dołączyć do skaczących i śpiewajacych kolegów z drużyny. Słyszałem jedynie haos i krzyki radości na widowni.
Długo dlugo baardzo długo trwała ta radość. Nagle zobaczyłem Jake'a. Skakał w różnych serpentynach i innych takich pierdołach. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy nim. Gdy mnie zobaczył rzucił mi sie na szyje.
-Wygraliście! Wygraliście! - krzyczał tym swoim słodkim głosikiem.
-Wiem! A to wszystko dzięki tobie! - podnioslem go do góry i kręciłem się z nim naookoło. Nie miałem z tym problemów, ponieważ był leciutki.
-Jake! Chodź tutaj! Pozwól panom się cieszyć! - usłyszałem kobiecy delikatny głos, który powodował ciarki na moim ciele. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem przepiękną długowłosą brunetkę z twarzą anioła. Jake zeskoczył ze mnie i podniegł do niej. Chwyciła go za rączkę i podeszła do mnie.
-Przepraszam pana za niego.. - zasmiała się lekko ukazując swoje śnieżnobiałe równe zęby.
-Prosze, mów do mnie Cesc - usmiechnąłem się. - I nic nie szkodzi, kocham tego malucha! - zaśmiałem się i przybiłem z nim piątkę.
-Widać że masz świetny kontakt z dziećmi! Pozwól że się przedstawie. Sara Black, pracuje jako opiekunka Jake'a.
-Miło mi poznać.
-Mnie również. Emm.. Chyba ktoś tam cię woła. - wskazała palcem za mnie. Obróciłem się i zobaczyłem Pique machającego do mnie ręką.
-Muszę iść.
-Rozumiem rozumiem, przecież musicie się nacieszyć zwycięstwem! Och i gratuluje - uśmiechnęła się.
-A dziękuję - odwzajemniłem go. - A ty mały - przykucnąłem. -Obiecaj mi że będziesz sie słuchał Pani Black i rodziców dobrze? - mały pokiwał głową. - I będziesz nam kibicował tak? - pokiwał jeszcze mocniej. - No i to rozumiem! - pocalowałem go w czoło. Już miałem odejść ale mały złapał mnie za nogę.
-A ty obiecaj że jeszcze się zobaczymy. - popatrzył na mnie wielkimi oczami.
-Obiecuję. - odpowiedziałem, niepewny swoich słów.
Teraz mogłem odejść. Podbiegłem do chłopaków.
-No nooo co to za dziunie wyrwałeś? - podniósł brew Gerard.
-Co? Że Sara? Co ty, to tylko opiekunka Jake'a!
-Tylko? Chłopie widziałem jak na nia patrzysz!
-Daj spokój.. Poza tym mam Danielle.
-No tak, bo przecież ona jest najważniejsza.
-Znowu zaczynasz?
-Dobra dobra, sorry. Lepiej chodź do reszty.
Potem odebraliśmy medale i puchar, porobiliśmy zdjęcia i świętowaliśmy dalej. Ja jednak reszte dnia myślałem jedynie o Sarze. Nie wiem dlaczego. Dlaczego? Przecież chodzę z Daniellą. Boże, czemu? Co się ze mna dzieje? Próbowałem już sobie tym bardziej nie zaśmiecać glowy i cieszyć się chwilą. Jednak łatwe to nie było
______
Okej powiem tyle że ten odcinek wyszedł beznadziejnie. W ogóle mi sie nie podoba. Jest jakiś taki.. no dziwny, bez sensu.
Komentujcie, bo wasza opinia jest dla mnie najważniejsza :D Dziekuje za tyle wejść, nie spodziewałam się tego :O
Jeśli chcesz żebym cie informowała o nowych rozdziałach napisz w komentarzu swój nick z twittera :) Mój: @Anna1DMalik_xx
Za wszelkie błędy przepraszam, mam angielską przeglądarke i podkreśla mi się wszystko :D
No to komentujcie, poleajcie, obserwujcie, cokolwiek C: xx
awwww i jest mój Torres ! *____* genialnyy blog <3 mnie informuj o kolejnych rozdziałach xd @aww_love_me xd
OdpowiedzUsuńhaha, Przeczytalam wszystko! :D
OdpowiedzUsuńFajne, podoba mi się! Czyżby Cesc poderwie piękną opiekunkę?xd
chciałabyś przy okazji wejść do mnie? www.lovee-football.blogspot.com i po prawej stronie są jeszcze dwa linki z resztą opowiadań :)
https://twitter.com/myworldxmylife :)
Pozdrawiam i czekam na nowość! :D
z chęcią w wolnym czasie poczytam :D xx
UsuńCiekawie się zapowiada ^^ proszę informuj mnie o kolejnych częściach c: @Domiix3x3
OdpowiedzUsuń