Pukanie rozległo się po całym apartamencie.
-Pójdę otworzyć. - wstał i zostawił uchylone drzwi, dzięki czemu wszystko widziałem.
Pociągnął do siebie drzwi, a blade światło rozjaśniło jego ciało. Uśmiechnął się szeroko prowadząc z postacią krótki dialog. Na koniec przytaknął kilka razy i wskazał na pomieszczenie w którym się aktualnie znajduję. Odsunął się na bok, robiąc miejsce. I wtedy ujrzałem ją. Rozpromienioną, owinięta sama kołdrą. Zamieniła jeszcze kilka słów z Pique, przywitała się z Shakirą i ruszyła do łazienki. Stąpała cichutko po panelach swoimi gołymi stopami. Weszła przez uchylone drzwi i uśmiechnęła się jeszcze bardziej kiedy mnie zobaczyła.
-Cześć Cesc.
-Hej Sara.
-Ekhem.. Fajny szlafrok.. - zasłoniła usta by nie wybuchnąć śmiechem.
-Następna no! No ludzie, trochę szacunku!
-Już już Francesco nie wolno się denerwować w ciąży! - poklepała mnie po brzuchu.
-W ciąży?! - zrobiłem obrażoną minę.
-Ależ Francesco nie tak gwałtownie! Toż to bardzo szczęśliwa wiadomość!
-Wyglądam w tym bardzo seksownie.
-Co ćpałeś? - zaśmiała się - Od kiedy to facet dobrze wygląda w różowym szlafroku, kotku?
-Spadaj dobra?! - zaśmiałem się wychodząc z łazienki, aby mogła się przebrać.
-Fabregas! Stop! Nie ruszaj się! - usłyszałem za sobą krzyk Sary. Stanąłem nieruchomo. Usłyszałem jak zbliża się do mnie. Chwila ciszy i... Zarobiłem siarczystego klapsa w pośladki.
-No dżago, teraz możesz iść! - zaśmiała się głośno i zamknęła w łazience.
____________
<przypominam o zmianie imienia Sara na Ann>
Zająłem wolne miejsce obok Shaki i patrzyłem jak powoli z jej talerza znika jajeczna masa. Położyła widelec na naczyniu i odwróciła się w moją stronę.
-Czy ty i Ann...
-Nie. - odpowiedziałem krótko.
Wiedziałem, że ona też jest w to zamieszana. Jak zawsze. Zawsze to te dwa gołąbki muszą mi uprzykrzać życie. I o dziwo zawsze w sprawach miłosnych. Raz mi zabierają ubrania, żebym stał w samym ręczniku, innym razem "przypadkiem" mnie popychają, jeszcze innym również "przypadkiem" zamykają w jednym pokoju z ową dziewczyną, a teraz wsadzili najebanego mnie z nią do łóżka. Czasami naprawdę się zastanawiam po co ja się jeszcze z nimi zadaje.
-Dlaczego wy mi to robicie?
Popatrzyła na mnie tymi swoimi piwnymi oczami jakby chciała w sekundę wymazać wszystkie te złe wspomnienia, które mnie zraniły. Zdała sobie jednak sprawę, że nic na to nie poradzi, więc spuściła wzrok na swoje do połowy puste naczynie.
Oczami Ann
Przetarłam kolejny raz swoje wilgotne włosy i lekko odchyliłam drzwi. Usłyszałam, że Cesc rozmawia z Shakirą o czymś ważnym. Oparłam się lekko o framugę i przysłuchiwałam się ich dyskusji czochrając moją burze kudłów.
-Wy nie rozumiecie. - westchnął opierając się o krzesło. - Kiedy patrzy się na waszą dwójkę pierwsze co przychodzi na myśl to "Wow, jacy oni słodcy też tak chce". I ja tak chce Shak. Ale zrozumcie że na siłę próbując mnie z kimś zeswatać tylko pogarszacie sprawę. Dla mnie Ann to ktoś... wyjątkowy. Znam ją kilka dni, a z ręką na sercu mogę powiedzieć - to jedna z najcudowniejszych kobiet na świecie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Miłe uczucie słyszeć to od kogoś takiego jak Cesc.
-A jeśli się dowie? - kontynuował. - Jeśli dowie się co zrobiliście? Co wtedy? Pomyślałaś o tym chociaż przez chwile? Pomyślałaś jak może zareagować? Pomyślałaś jak to się może odbić na moim życiu?
Wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. To chyba dobry moment by wyjść jakby nigdy nic. Wzięłam głęboki wdech i popchnęłam ramieniem drzwi
-Nie ma to jak orzeźwiający prysznic z rana. - usiadłam na krześle na przeciwko Shakiry. - Cesc siadaj bo się zmęczysz. Jak potem wyjdziesz na wybieg kochanie? Jeszcze się nachodzisz w te i wewte. A teraz siadaj przyniosę ci coś dietetycznego żeby ci się przypadkiem ten basior nie powiększył. Jeszcze bardziej.
Oczami Cesca
Uśmiechnąłem się lekko przyglądając się oddalającej do kuchni dziewczyny. Czy może być ktoś bardziej cudowny? Te kształty, te włosy, ten głos, ta twarz. Ten sposób bycia. Dlatego nie chcę jej stracić. Nikt nie chce stracić części swojego życia. A moją częścią życia jest ta mała, skromna, brązowowłosa opiekunka dla dzieci, którą znam kilka dni. Niektórzy powiedzieliby że jestem dziwny. A ja po prostu jestem głupio zakochany.
-Słuchajcie jest sprawa. - powiedziała stawiając przede mną miskę płatków owsianych z mlekiem i siadając na swoje miejsce. - Mogę liczyć na waszą pomoc?
-Oczywiście! - powiedzieliśmy chórkiem z Shakirą.
-Czekajcie na mnie! - do salonu wbiegł półnagi Gerard. - Już możesz mówić. - usiadł na krześle, oparł głowę o ręce i wpatrywał się w nią jak w obrazek.
-No więc problem polega na tym, że aktualnie nie mam mieszkania ani pieniędzy żeby zamieszkać w hotelu. I moja prośba brzmi czy moglibyście mi pożyczyć trochę kasy żebym mogła tu mieszkać póki nie znajdę jakiegoś mieszkania? Oddam wam jak najszybciej będę mogła!
-Zwariowałaś?! - wyrwała się Shaki. - Nie będzie mieszkała w jakimś nędznym hotelu, pakuj manatki zamieszkasz z nami!
-Jezu naprawdę? - uradowała się Ann.
-Wiesz, zdaje mi się że nie mamy wolnej sypialni dla niej, kochanie. - popatrzył na nią jakby próbował jej w myślach powiedzieć, że to nie jest dobry pomysł. - Cesc! A ty co? Przecież masz wielki dom a sam w nim mieszkasz.
-Ja...Uhm.. - speszyłem się. - Pewnie.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - wstała i uścisnęła mnie tak mocno jakby miała mnie udusić.
-Dobra to idę do recepcji po zapasowy klucz.
-Jeden...? - speszyła się dziewczyna.
Stanąłem i zastanawiałem co teraz zrobić.
-Nasze kochane gołąbki ci wytłumaczą - uśmiechnąłem się triumfalnie i zniknąłem za drzwiami.
***
Oczami Ann
-Zapraszam do mojego małego królestwa! - otworzył szeroko drzwi ukazując mi tym samym wielkie mieszkanie z luksusowym wyposażeniem.
-Wow - to jedyne co zdołałam w tej chwili powiedzieć.
-Chodź pokaże ci gdzie jest twój pokój. - wziął ode mnie walizki i ruszył piętro wyżej. Posłusznie udałam się za nim.
Otworzył drzwi, odłożył moją walizkę i z uśmiechem rozłożył ręce.
-Czuj się jak u siebie!
Okręciłam się o 360 stopni z otwartą buzią. Wielkie dwuosobowe łoże na środku, okno z widokiem na morze, dwie wielkie drewniane szafy, komoda, toaletka, a ściany w kolorach kremowym i kawowym dodawały temu miejscu dodatkowo ciepły nastrój. Poza kilkoma naściennymi lampami porozwieszane były również różne ciekawe obrazy.
-Jak tu piękne. Nie wiem jak ci dziękować, Cesc.
-To nic takiego, naprawdę. Przynajmniej wreszcie nie będę tu sam. A takim towarzystwem jak ty nie pogardzę - uśmiechnął się zawadiacko.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech ale nie umiałam. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Podeszłam do niego bliżej tak, że dzieliły nas centymetry.
-Cesc... Czy my tej nocy... - popatrzyłam mu głęboko w oczy z przerażeniem wyczekując odpowiedzi.
Jego smutne brązowe tęczówki błądziły po moich błękitnych. Jakby utonął w błękitnym morzu zapomnienia. Jakby chciał tam zostać. Jakby chciał połączyć morze z ziemią. Delikatnie objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-Zapomnij o tym. - szepnął mi do ucha.
Odwzajemniłam uścisk. Woń jego perfum przyprawiała mnie o nie małe dreszcze. Staliśmy tak dłuższy czas. W końcu powoli się od niego oddaliłam ciągle czując jego oddech na swojej szyi
-Jesteś głodna? - jakby nigdy nic wyszedł z pokoju.
Chwilę jeszcze stałam patrząc na jego oddalającą się sylwetkę po czym ruszyłam za nim. Kiedy weszłam, chłopak stał już nad patelnią smażąc naleśniki.
-Pomóc ci?
-Nie trzeba, mistrz kuchni na miejscu. Patrz na to!
Podniósł patelnię z ognia i wyrzucił ciasto do góry, które następnie wylądowało... na jego twarzy.
-Cholera...
-Pan Naleśnik na miejscu - poprawiłam go wstając i zdejmując mu z twarzy placek. - Och Cescy, Cescy..
-Chciałem się poczuć fajny - posmutniał.
-Jesteś. - rzuciłam przez ramię poszukując kubków. - Gdzie ty trzymasz te cholerne szkło?
-Trzecia szafka od drzwi. - odpowiedział tym razem przerzucając naleśnika drewnianą łyżką.
Wyjęłam dwa i zasypałam dno kawą. Oparłam się o blat, czekając aż woda się zagotuje i patrząc na mistrza naleśników przy pracy.
-Za sekundkę będą gotowe. Ile zjesz?
-Dwa, trzy.
-Proszę bardzo - postawił talerz z naleśnikami na puste miejsce. - Siadaj. Wolisz z nutellą czy z dżemem?
-Z nutellą poproszę.
Jak na życzenie po chwili przede mną znajdował się wielki słój orzechowej masy i nóż. Gdy skończyłam smarować Cesc już zajadał swoje z dżemem. Chwyciłam gazetę i przewracałam stronami, aż znalazłam artykuły o pracy.
-Wiesz już co chcesz robić? - zapytał biorąc łyk kawy.
-Jestem wyedukowana na pracę z dziećmi więc chciałabym iść w tym kierunku. Chociaż chodziłam też na studia medyczne.
-A co z twoją poprzednią pracą? Co z tym małym chłopcem? Jak mu było... Jackie, Jammie.
-Jack.
-O właśnie. Co z nim?
-Przeprowadzili się i znaleźli nową opiekunkę. Cholera dlaczego w tej Barcelonie nikt nie szuka opiekunki!
-Spokojnie, coś wymyślimy. Czekaj... Powiedziałaś, że chodziłaś na studia medyczne?
-Tak, ale to nic takiego po prostu mój oj..
-Posłuchaj Ann, w klubie szukają fizjoterapeuty.
-Nie, Cesc nie mogę...
-Dlaczego?
-To dla mnie za dużo. Jeszcze niedawno opiekowałam się 8-letnim dzieckiem zarabiając grosze a teraz nagle miałabym się przerzucić na zupełnie inny zawód i to dla największego klubu na świecie?
-Ann to twoja życiowa szansa. - złapał mnie za dłoń. - Nie zmarnuj tego.
Po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Popatrzył mi jeszcze jeden raz w oczy i wyszedł.
Oczami Cesca
Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem w moją stronę. Moim oczom ukazał się mój dobry przyjaciel z drużyny - Cristian Tello. Jednak nie był sam. Obok niego stała dziewczyna. Blond włosy opadające do ramion, oczy, których koloru nie dało się określić i... aparat na zębach. Od zawsze kręciły mnie u dziewczyn. A ta jej niepewność i strach dodawały jej jeszcze więcej plusów. Wyglądała na taką naturalną.
-Siema stary.
-Siema. - przywitałem się z nim.
-Cesc to jest Natalie moja nowa dziewczyna, Natalie to jest Cesc mój kumpel.
-Miło cię poznać. -podała mi rękę szeroko się uśmiechając i pokazując metal na swoich zębach.
-Mi również. - odwzajemniłem uśmiech. - Wejdźcie do środka. - rzuciłem odsuwając się na bok i gestem ręki wpuszczając ich do środka.
-Cesc? - usłyszałem cichutki głosik z kuchni. - Kto to?
-Chodź. - złapałem ją za rękę i zaciągnąłem do salonu gdzie już czekała na nas para. - Kochani, poznajcie Ann moją dobrą znajomą i chwilową współlokatorkę. Ann poznaj Cristiana i jego nową dziewczynę Natalie
Narrator 3-osobowy
Od razu można było zauważyć, że dziewczyny przypadły sobie do gustu. Usiadły obok siebie na kanapie i rozmawiały popijając czerwone wino. Mężczyźni natomiast stali i wpatrywali się w nie.
-No stary niezłą laskę sobie wybrałeś - szturchnął kolegę Cristian.
-Daj spokój. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Tak, "przyjaciółmi".
-Cristian walnął cię ktoś kiedyś w twarz? Taboretem?
-Tak, ty, nie raz. - wyszczerzył zęby.
Tymczasem płeć żeńska prowadziła zawziętą konwersacje o chłopakach.
-To od kiedy jesteś z Tello? - zapytała Ann.
-Tydzień. To krótko ale naprawdę, czuję jakbym go znała wieczność. Jest cudowny. A ty i Cesc?
-Co "ja i Cesc"?
-No.. Od kiedy jesteście razem? - speszyła się dziewczyna.
-Co? Nie, nie! Nie jesteśmy razem! - zaśmiała się nerwowo. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Naprawdę? Szkoda, strasznie do siebie pasujecie.
-Dziękuję, ale wątpię żeby kiedyś było coś takiego jak "ja i Cesc".
-Nie wiesz co tracisz. Z tego co mi opowiadał Cris wnioskuję, że jest wspaniałym facetem.
-Tak, ale... Wiesz... Poza tym ma dziewczynę.
-Ma dziewczynę?!
-Tak. Niestety miałam okazję ją poznać.
-Aż tak źle?
-Uwierz, jeśli kiedyś zobaczysz ją na ulicy - wiej.
Rozmowa trwała i trwała, a dziewczyny zachowywały się jakby znały się od piaskownicy, a nie od 15 minut. Cesc i Cristian usiedli na kanapie naprzeciwko nas i dołączyli do konwersacji. Ann jednak nie mogła się skupić ani na rozmowie, ani na piciu wina. Jedyne co widziała, to te krótkie spojrzenia co jakąś chwilę Cesca na Natalie i Natalie na Cesca. Cesc się uśmiechał, ona do odwzajemniała, Natalie się śmiała, on to odwzajemniał. Czując okropny ból w sercu z trzaskiem postawiła prawie pustą lampkę wina i wyszła z pomieszczenia. Czując jak kilka łez spływa po jej policzkach weszła do łazienki, zamknęła drzwi i oparła się o nie, szlochając cicho. Zjechała niżej aż w końcu siedziała na zimnych kafelkach otulona swoimi własnymi ramionami. Zastanawiała się czemu to ją tak zabolało. Czemu nie mogła się na niczym skupić. Czemu widziała tylko te spojrzenia. Mogła sobie zadać jeszcze miliony takich pytań na które odpowiedzi nikt nie znał. Usłyszała delikatne pukanie do drzwi na co energicznie podniosła głowę.
-Ann? Jesteś tam?
-Zostawcie mnie!
-Ann otwórz proszę to ja Cristian.
Niepewnie wstała i lekko uchyliła drzwi. W tej małej szparce zobaczyła Cristiana ze zmartwioną twarzą. Opuszczając wzrok, aby nie widział jej łez wpuściła go do środka.
-Płaczesz?
Szatynka bez słowa zamknęła drzwi i oparła o nie czoło.
-Odezwij się do mnie, proszę.
-Po co? Żeby się pośmiać? Że taka duża dziewczyna a płacze? I to przez chłopaka? Że zachowuje się jak nastolatka? Że jestem beznadziejna? Dziękuję, ja to już wiem.
Kolejna fala łez zalała jej policzki. Chłopak nic nie mówiąc podszedł i mocno otulił ją swoim ciepłym ciałem. Czuła cudowne perfumy, ciepło i bezpieczeństwo. Ale to nie było to samo. Idealnie czuła się w ramionach tego brązowookiego Katalończyka z Arenys de Mar. Tam było jej miejsce.
-Rozumiem cię Ann.
-Nie rozumiesz. Chcesz zrozumieć,ale nie umiesz.
-Rozumiem. A wiesz czemu? Bo kiedy tam siedzieliśmy też widziałem tylko ich wzroki. Te uśmiechu, te śmiechy. Moje serce powoli pękało. Ale wiesz kiedy pękło całkowicie? Kiedy wyszłaś z pokoju. Cesc chciał za tobą iść, ale zatrzymałem go. Ja to chciałem zrobić. Chciałem być z tobą sam na sam. Tak jak jesteśmy teraz.
Złapał ją za brodę i pociągnął do góry tak aby ich wzroki się spotkały. Powoli zbliżał swoją twarz do jej. Kiedy zostały milimetry między ich wargami dziewczyna oddaliła się o krok.
-Przepraszam Tello, nie mogę.
-Rozumiem. Przepraszam.
-Chodź lepiej już chodźmy.
Chwyciła jego nadgarstek i zaciągnęła piętro niżej do salonu. Kiedy weszli Cesc spojrzał na zapłakaną dziewczynę ze strachem.
-Ann - podbiegł i mocno ją przytulił.
W tym momencie czuła jak jej serce wraca do pierwotnej formy. Jego koszula zmyła jej łzy, ciepło wypełniło całe ciało, a nozdrza delektowały się perfumami. To właśnie chciała czuć. Czuła jak jego usta kilkakrotnie pojawiały się na jej czole i zostawiały tam swój ślad w postaci pocałunku. Tego pragnęła.
***
Pożegnali się ze swoimi gośćmi po czym rozeszli do swoich pokoi. Ann chwyciła swoją książkę i zaczęła czytać. Nie mogła się jednak skupić, gdyż z pokoju obok dobiegały ją rozmowy i dzikie śmiechy współlokatora. Nie wytrzymując dłużej odłożyła książkę na szafkę nocną i podeszła do drzwi obok. Zapukała trzykrotnie.
-Proszę.
Weszła i zobaczyła Cesca z laptopem na łóżku.
-Mogę?
-Pewnie chodź. - poklepał miejsce obok siebie na łóżku.
-Co robisz? - zapytała w drodze po czym usiadła obok chłopaka.
-Rozmawiam na Skypie z Natalie - uśmiechnął się szeroko.
-Cześć Ann - rozległ się znany jej głos z komputera.
-Cześć Natalie. - odpowiedziała niepewnie.
Przez następne 10 minut siedziała tam i patrzyła jak się wygłupiają, śmieją, opowiadają kawały, plotkują. Czuła to samo co wtedy w salonie. Czuła jak serce po raz kolejny rozłamuje się na miliony kawałków.
-Pójdę już. - powiedziała wstając z łóżka i dyskretnie ocierając łzę.
-Tak szybko?
-Tak, jestem strasznie śpiąca.
-W takim razie dobranoc. Słodkich snów.
-Dzięki. Dobranoc, Natalie.
-Dobranoc! - usłyszała w odpowiedzi z komputera.
Przeszłam do swojego pokoju i próbując nie wybuchnąć ponownie płaczem przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Za ścianą ciągle słyszałam ciche śmiechy. Obracałam się z boku na bok próbując wreszcie zasnąć. Wreszcie znalazłam odpowiednią pozycję i odleciałam w krainę snów.
***
Siedziała w ławce i patrzyła w stronę ołtarza. Kobieta w białej sukni i mężczyzna w smokingu. To ona tam miała stać. Ona miała być dzisiaj najważniejsza. Ona miała właśnie zakładać mu obrączkę. Ona miała go teraz całować. "Ogłaszam was mężem i żoną". Ona miała usłyszeć te słowa. To miała być ona. Szczęśliwi odeszli od ołtarza. Jedyne co słyszałam to szyderczy śmiech panny młodej i krzyki gości "Vivat Natalie i Cesc!"
***
Gwałtownie się obudziła oddychając szybko. To był sen. To był tylko sen. Poczuła, że ma zapłakane policzki.
-Nie mogę już tak dłużej. - powiedziała sobie w myślach.
Chwyciła laptopa i sprawdziła najbliższe loty samolotów do Argentyny. O 6:00. Sprawdziła aktualną godzinę. 5:26. Ulga wypełniła jej klatkę piersiową. Spakowała kilka najważniejszych rzeczy do walizki. Chwyciła najbliżej leżącą kartkę i długopis. Kiedy skończyła pisać pobiegła na dół i odłożyła ją na stół w kuchni. Chwyciła walizkę i wyszła. Po chwili siedziała już w samolocie myślami będąc już w Argentynie. Wiedziała, że nie może przyjeżdżać tak bez zapowiedzi ale musiała. W końcu to jej przyjaciel. Zrobi dla niej wszystko.
-Drodzy pasażerowie tu wasz pilot. Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy. - rozległo się z głośników.
Posłusznie się zapięłam. Poczułam jak samolot wznosi się do góry. Spojrzałam za okno i zobaczyłam krajobraz miasta, które znałam praktycznie na pamięć. Szybko odnalazłam Camp Nou, La Masie i dom Cesca.
-Żegnaj Barcelono. - pociągnęłam nosem i założyłam słuchawki, w których po chwili rozległy się dźwięki mojej ulubionej piosenki.
***
Przeciągnął się po swoim łóżku. Słońce świeciło dziś bardzo mocno. Usiadł na krawędzi, przetarł oczy i założył swoje papcie. Wyszedł na korytarz i zastał cisze.
-Jeszcze śpi, śpioch jeden - zaśmiał się.
Walnął kilka razy w jej drzwi
-WSTAWAJ KSIĘŻNICZKO - krzyknął.
Skierował się do łazienki. Chwycił szczoteczkę do zębów, nałożył na nią pastę po czym zaczął robić okrężne ruchy na swoich białych, równych zębach. Po kilku minutach wypluł ją i opłukał. Poprawił jeszcze kilka razy włosy po czym będąc dalej w bokserkach wyszedł z pomieszczenia. W mieszkaniu dalej panowała cisza.
-Sama tego chciałaś.
Z hukiem otworzył drzwi ale zastał jedynie pustkę. Ze zdziwieniem zszedł piętro niżej co chwilę nawołując jej imię. Zajrzał do każdego pomieszczenia i zastał to samo.
-Pewnie poszła na spacer - stwierdził i wszedł do kuchni.
Nalawszy sobie kawy usiadł przy stole. Dopiero teraz zobaczył kartkę zgiętą na pół i podpisana "Cesc". Zdziwiony otworzył, wziął łyk kawy i zaczął czytać.
Drogi Cescu,
Kiedy będziesz to czytać, mnie już tu zapewne nie będzie. Pewnie pomyślałeś, że gdzieś wyszłam. Na spacer, czy po bułki. Niestety nie, Cesc. Nie chciałam tego robić. Naprawdę. Uwierz to dla mnie również trudne. Ale musisz to zaakceptować. Wyjechałam. A właściwie... Wyleciałam. Nad ranem. Kiedy ty sobie smacznie spałeś. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Dla ciebie przyjęcie tego pewnie również jest trudne. Rozumiem. Musisz z tym żyć. Musisz o mnie zapomnieć. Zapomnij że była jakaś Ann Black. Zapomnij. Proszę, nie szukaj mnie, nie dzwoń. Żyj jak żyłeś. Jakby mnie nie było. Przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że zrozumiesz i wybaczysz. Nie mogę podać powodu. To tajemnica. Moja tajemnica. Pozdrów wszystkich. No i szczęścia z Daniellą :)
Kocham,
Ann
PS. Proszę jeszcze raz - nie szukaj mnie.
_________________________________
Długa przerwa = długi odcinek :D
Mam nadzieję, że się podoba. Według mnie trochę za szybko się to dzieje. No ale cóż...
Liczę na wasze komentarze i do następnego (: