niedziela, 14 października 2012

Part 4

Przypomnienie:
Euro 2012. Po zwycięstwie Fabregas poznaję piękną Sarę. Na ślubie Iniesty okazuje się że jest przyjaciółką pana młodego. Pijani goście wpadają na pomysł zagrać w butelkę co nie wróży nic dobrego dla Cesca.

-------------------

Usiedliśmy w kółku. Pique jak zwykle siedział obok mnie. Zobaczyłem, że zbliża się Sara więc szybko poklepałem wolne miejsce obok mnie. Uśmiechnęła się przyjaźnie, lecz kiedy miała usiąść ktoś ją wyprzedził. Tak, był to nie kto inny jak Danielle. To jeden z tych momentów, kiedy mam ochotę ją udusić. Sara wyglądała na zdziwioną. Ba, bardzo zdziwioną. Patrzyła na nią przez chwilę, potem na mnie i znowu na nią. Przytaknęła sama do siebie, uśmiechnęła się i podeszła do nas. Przykucnęła przy niej i wyciagnęła rękę.
-Witam. Mama Cesca? Sara Black, miło mi panią poznać!
- Oh God... - powiedziałem cicho łapiąc się za głowe.
Danielle przejeżdżała ją wzrokiem od góry do dołu.
-Mama? Mama?! - wstała zdenerwowana. - Ja, drogie dziecko, jestem przyszłą panią Fabregas! - wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się tej scence. - I spróbuj tylko się zbliżyć do niego to ci obiecuję że własna matka cię nie pozna. - ostatnie zdanie wypowiedziała przez zęby.
Zadowolona siadła obok mnie i pocałowała mnie cały czas morderczo patrząc na brunetkę. Ona spoglądała na mnie z niedowierzaniem po czym usiadła po drugiej stronie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię widząc jak wszystkie pary oczu zwrócone są ku mnie.
-Ekhem.. No cóż.. Może zaczniemy grać? - przerwał ciszę Pique.
Wszyscy przytaknęliśmy i zaczął kręcić. Wypadło na Dan.
-Prawda czy wyzwanie?
-Hmmmm... Wyzwanie - uśmiechała się jak głupia.
-Pomyślmy.. - mówiąc to co chwile wrednie na mnie zerkał. - Sara! - popatrzył na nią z uśmiechem i dyskretnie na mnie z zadowoleniem. - Zamieńcię się z nią miejscami.
-Co? - prychnęła. - Nie ma mowy.
-Ej no ona nie stosuje się do zasad! - zrobił minę zbitego psiaka. - Ktoś tu będzie miał karne zadanie.
-Dobra idę. - przewróciła oczami.
Gdy wstała "przypadkiem" nadepnęła mi na nogę. Nawet nie przeprosiła. A po drodze również "przypadkiem" wpadła na Sarę która mało co nie spadła na Ramosa ale ten dzielny bohater złapał ją. Usiadła obok uśmiechając się.
-Znowu się spotykamy.
W odpowiedzi jedynie cicho zachichotała, unikając mojego wzroku
-No Dan, kręć. - popędzał ją Gerard.

Gra była w miarę normalna, do czau. No właśnie - do czasu. Znowu kręcił Pique. Zakręcił butelką uśmiechając się do mnie znacząco. Patrzyłem jak butelka powoli się zatrzymuje a mi robi się coraz bardziej gorąco. I w końcu się zatrzymała. Na Sarę. W myślach wrzeszczałem pzekleństwa które nawet nie wiedziałem że istnieją.
-Ooo Sara. - uśmiechnął się. - Pomyślmy... - wiem że nie musiał mysleć. Od początku to wszystko zaplanował. - Prawda czy wyzwanie?
-Pytanie. - pokazała mu język.
-Ej no... -zrobił minę zbitego szczeniaczka. - Jak mogłaś...
-Przepraszam. - zaśmiała się.
-Dobra. No więc pytanie... - udawał że myśli. Popatrzył na mnie. - Lubisz Cesca?
Spuściłem wzrok. Kiedyś go zabiję. Kątem oka widziałam jak się denerwuje, bawiąc się rękami.
-No... Tak... Lubię. - powiedziała cicho. I niepewnie.
Popatrzyłem na Gerarda który uśmiechał się do mnie triumfalnie.

Mijały godziny a my dalej graliśmy coraz bardziej pijani. Geri kręcił. Ale już się tym nie przejmowałem, byłem zbyt pijany. Właściwie to nawet nie ogarniałem kto teraz kręci. Wszystko przed oczami miałem zamazane.
-I hopsa sa bęc wypadło na Fabsiunia! Zadanie czy wyzwanie?
Tak, Pique był zdecydowanie bardziej pijany niż ja.
-Zadanie czy wyzwanie? Po*ebało cię?
-Aha sorry - śmiał się jak głupi. - Prawda czy wyzwanie?
-A co mi tam. Wyzwanie!
Zaczęli mi klaskać, a ja wziąłem jeszcze pare łyków wódki na odwagę.
-Dobra to ten... Przeliż się z Sarą!
Gdybym nie był pijany pewnie powiedziałbym coś w stylu "Co? Nie!". Ale byłem pijany. I powiedziałem coś innego. Wypiłem całą butelkę wina. Wszyscy krzyczeli "Gorzko, gorzko, gorzko!". I twarz Sary. Coraz bliżej i bliżej. I koniec. Film mi sie urwał.

Otworzyłem oczy. Pierwsze co poczułem to cholerny ból głowy. Odruchowo za nią złapałem, sycząc z bólu. Drugą rzeczą którą poczułem była ręka. Nie moja. Czyjaś. Kobieca. Rozejrzałem się po pokoju. To nie mój dom, ani nie Danielle. Odwróciłem głowę i zobaczyłem ją.

______________
Chciałabym bardzo przeprosić że tyle nie dodawałam odcinka ale po prostu raz nie mam czasu, raz mi się nie chce, raz zapominam że mam tego bloga i jakoś tak... Strasznie mnie zawalają nauką w tym roku i mam mało wolnego czasu. Nawet wczoraj, w sobotę, zakuwałam na fizykę. Ale spróbuję jakoś nadrobić te 3 miesiące bez odcinków. Na początku dodałam krótki tekścik przypomnienia bo domyślam się że po tak długiej przerwie nikt już nie pamięta fabuły :D Więc dziękuję za przeczytania i liczę na wyrozumiałość. 
Pozdrawiam xx